Zacznijmy od początku. Najpierw nasza redakcja i sprzymierzone z nami osoby próbowały przekonać organizatorów Marszu Niepodległości, aby hasłem na 100-rocznicę odzyskania niepodległości był okrzyk: ,, Jezus Chrystus Królem Polski! '', czyli kwintesencja naszej katolickiej i polskiej sprawy. Niestety, nie udało się przekonać większości, ale za to organizatorzy ustalili, że tegoroczną dewizą będzie ,, Bóg Honor Ojczyzna ''.
Następnie była walka sądowa, o czym konkretnie napisaliśmy tutaj: https://isidorium.blogspot.com/2018/11/marsz-niepodlegosci-spiecie-hanny.html i tu: https://isidorium.blogspot.com/2018/11/hot-news-prezydent-warszawy-przegraa-z.html
W trakcie prezydent RP spotkał się z premierem i postanowili, że zorganizują własny marsz. Później, według nieoficjalnych doniesień, jeśli dobrze pamiętam, z Kresy.pl i wp.pl, jak i wnioskując na podstawie wypowiedzi Krzysztofa Bosaka w wywiadzie dla jednego z portali, organizatorom Marszu grożono, że jeśli nie pójdą razem, to wojsko zablokuje Marsz Niepodległości. Czyli bezczelność i chamstwo w jednym. Tym bardziej, że niedługo po rozpoczęciu walki o byt wydarzenia z prezydent Warszawy, Hanną Gronkiewicz-Waltz premier Morawiecki opublikował filmik zachęcający do wspólnego pochodu. Jak zauważyli komentatorzy, w tym były sędzia Trybunału Stanu, obecnie publicysta, Stanisław Michalkiewicz w wywiadzie dla Mediów Narodowych, administracja, jak nigdy dotąd, podjęła sprawne działanie. Sprawne działanie tak dobrej jakości filmiku w ciągu kilku godzin... I to filmiku, w którym ucięto w kadrze krzyż na koronie orła osadzony.
Na tej podstawie pojawiły się różne, bliskie jednak sobie teorie. Oczywistością wydaje się, że PiS ze względów wizerunkowych i ze względu na przejęcie kapitału społecznego na wybory oraz z powodu konieczności przyciszenia, infiltracji i wreszcie eliminacji ,, reakcyjnych grup nacjonalistycznych '' dla przypodobania się Izraelowi, chciał Marsz przejąć. Natomiast według części obserwatorów PiS wręcz dogadał się z Hanną Gronkiewicz-Waltz, aby wspólnie uderzyć na siły spoza układu PO-PiS, które tak bardzo mogą korzystać z tego ogromnego potencjału społecznego. Można jednak też sądzić, że była to jedynie rozgrywka, gdzie PO i PiS walczyły ze sobą od początku do końca. Oczywiście mogły i walczyć do końca, ale i w pewnej chwili podjąć wspólną decyzję, czyli postawić cały pochód i ich organizatorów pod ścianą poprzez odwołanie Marszu albo jego neutralizację. Pomysł na neutralizację zaś był następujący, zgodny z początkowym pomysłem prezydenta Dudy. Zanim jednak wyjaśnię, na czym polegał, zaznaczę, że przed jego pojawieniem się narodowcy zrobili świetny, PR-owy krok, zapraszając wszystkich, również prezydenta RP na obchody 100-lecia odzyskania niepodległości, jakkolwiek już takie mocniejsze słanie zaproszeń do prezydenta Dudy było wątpliwe ideowo, gdyż ten człowiek stoi po stronie Judeopolonii, a nie Królestwa Polskiego i nie postępuje po katolicku, ale jest ekumenistą (w fałszywym rozumieniu ekumenizmu, dzisiaj tak rozpowszechnionym niestety) ani nie jest pro-life. I tenże nasz-nie nasz prezydent przedstawił swoją propozycję, że zgodzi się na uczestnictwo tylko wtedy, gdy wszyscy nie będą nieśli tych wszystkich wspaniałych sztandarów, figur, banerów, różnych flag, a nawet obrazów (któreśmy sami nieśli, bowiem wzięliśmy ze sobą obraz Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski wprost z Chicago, jak i baner z hasłem: ,, Jezus Chrystus Królem Polski! ''), ale tylko flagi biało-czerwone. I tak do porozumienia na początku nie doszło, a stało się to dopiero wtedy, gdy sytuacja była już gorączkowa na kilka dni przed samym Marszem. W końcu, organizatorzy przyciśnięci przez prawdopodobną groźbę użycia wojska i zablokowania wydarzenia nie już przez samą Gronkiewicz-Waltz, ale przez prezydenta i rząd PiS, przystali na wspólny pochód z przemową prezydenta RP o 15:00 na Rondzie Romana Dmowskiego. A zatem plan pochodu musiał przesunąć wymarsz z godziny 14:00 na 15:00 i to po przemówieniu prezydenta Dudy.
Następnie w mediach widzieliśmy... dwa marsze. Pierwszy, prezydencko-rządowy, liczący 5000 osób, oddzielony kordonem służb bezpieczeństwa szedł ponoć na czele idącego ,, pod jego kierownictwem i opieką '' 250-tysięcznego Marszu Niepodległości. I nazwał się ,, Dla Ciebie Polsko ''. Problem jest atoli taki, że media uznały, iż Marsz Niepodległości odtąd nie nazywa się Marszem Niepodległości, ale pierwszomajowym pochodem ,, Dla Ciebie Polsko '' i takie też informacje podawano w głównym przekazie, czasem nawet nie wspominając o tym, że Marsz Niepodległości i jego organizatorzy naprawdę istnieją. Podawano między innymi i tak skonstruowane wiadomości: ,, Ulicami Warszawy przeszedł ponad 200-tysięczny marsz ,, Dla Ciebie Polsko '', zorganizowany przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz organizatorów Marsz Niepodległości '' - widzimy tu odwrócenie kolejności. Prezydent jest ważniejszy, mimo że to ciężka i wieloletnia praca organizatorów MN sprawiła, iż tyle osób przyjechało tego dnia na świętowanie setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Jeszcze jedna wzmianka: policja podała, że w Marszu brało udział 250 tysięcy ludzi, inne zaś oceny wahały się między 200 tysięcy a 400 tysięcy.
Wróćmy jednak do tego, od czego naprawdę Marsz Niepodległości się rozpoczynał - od Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim pod Sejmem RP przy pomniku Armii Krajowej. Owładnęła nami duża gorączka tuż przed Marszem, gdyż początkowo Msza Święta tradycyjna odbyć się miała o godzinie 11:00, lecz okazało się, że ponoć za późno zgłoszono jej fakt do kurii, a kuria wydała komunikat, że skoro tak, to bezradna zezwolić nie może na Mszę Świętą na terenie diecezji. Dowiedzieliśmy się ze swoich źródeł wcześniej, że kapłanem celebrującym miał być specjalnie z Włoch przybyły Ksiądz Tomasz Jochemczyk, goszczący często na antenie Radia Chrystusa Króla z Chicago. I zamiast pomóc organizatorom Marszu, aby wszystko pomyślnie się udało (a oni sami wyłożyć się musieli na scenę pod ołtarz i przewiezienie całego sprzętu liturgicznego), to kardynał Nycz, który onegdaj Komunii Świętej prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, co za in vitro stanął, udzielał, dlatego też pomyśleć chciano ponoć o kapłanach z Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X, co jednak nie wiemy, czy rzeczywiście prawdą jest. Jakkolwiek, pomysł może i dobry, lecz nie wiadomo, jak by na to zareagowano i czy negatywnych konsekwencji sam Marsz Niepodległości by nie poniósł, a to z powodu niesłusznego wyklinania piusowców mianem schizmatyków. I takoż, bowiem komunikat kurii w sprawie wcześniej był wydanym, nie aż tak wielu ludzi pod pomnikiem AK się zgromadziło, wielu zaś rozeszło się, aby Mszy Świętej wszak w niedzielę szukać, jako i w tak ważny, patriotyczny dzień. Były zatem przemówienia prelegenta Kongresu Christianitas, głównego koordynatora Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, jak i Ruchu Kontroli Wyborów, właściciela Księgarni Antyk (uff, ileż zaszczytnych tytułów), pana Marcina Dybowskiego czy szefa Marszu Niepodległości, Roberta Bąkiewicza, który z bólem i przejęciem wielkim, bowiem wręcz w oczach jego łzy chyba żeśmy widzieli, mówił, jak bardzo mu smutno z tego powodu, iż Najświętszej Ofiary tradycyjnej nie ma, choć cały ołtarz pięknie stoi. I jak niektórzy wówczas zakrzyknęli z tłumu: ,, Hańba, hańba! '', wówczas prezes Bąkiewicz powiedział: ,, Bardzo proszę, nie mówmy o hańbie, gdyż to też są ludzie, również grzeszni, jak i my, a kapłani potrzebują naszej modlitwy. '' (parafraza). Nam miło natomiast było, że po boku, lecz w dobrym miejscu stanąwszy, obraz Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski różni ludzie fotografowali. I w końcu postał nowy Ksiądz Piotr Skarga, jak go słusznie wielu nazwało - Ksiądz Tomasz Jochemczyk. Jakżeż piękne kazanie wygłosił, które był na Mszę Świętą nieodbytą przygotował, jak piękne było zwłaszcza to, o czym nikt nie mówi prawie (jedynie nasz redaktor, Norbert Polak na Kongresie Christianitas - https://isidorium.blogspot.com/2018/05/ad-miosci-nakazuje-kochac-wasna-matke-i.html i pewnie ktoś i gdzieś tam jeszcze), że narody potrzebne są Kościołowi, że nie można ich zasłaniać ciągle, jakkolwiek wyższą sprawą, uniwersalizmu świata katolickiego, idei Christianitas, bowiem narody są wielkim skarbem Kościoła Powszechnego. Jakżeż Boże i patriotyczne to było kazanie, jakżeż piękne oddanie się pod władzę Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski (co i pan Marcin Dybowski akt czytając wraz ze wszystkimi nami uczynił), słów brakuje... Przeto i link do relacji podaję, jaki iżem w ostatnim odcinku ,, Z dziennika łucznika '' podał: https://isidorium.blogspot.com/2018/11/z-dziennika-ucznika-cisza-na-isidorium.html
I jeden z organizatorów podał wcześniej ze sceny, że o 12:30 będzie Msza Święta tradycyjna w pewnej kaplicy i tam się też udamy. Zorientowaliśmy się jednak w pewnym momencie, że w danym kierunku nie idziemy, choć godzina się zbliża. Jedna osoba od nas zapytała za kulisami, czy dzwoniono tam i czy rzeczywiście Najświętsza Ofiara będzie. A ta osoba, że nie będzie, bowiem powiedzieli, że nikogo nie wpuszczą... I to dziwne, bowiem niektórzy tam byli, co ciekawe, nawet dwie rycerki Chrystusa Króla, co były i pod Sejmem. Kto tu zawinił?
I po wspaniałych aktach oddania się nas, Narodu Polskiego (choć szkoda, że tak mało ludu było w porównaniu do całego Marszu) pod władzę Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski i Bogurodzicy Dziewicy Maryi Królowej Polski, ustawiliśmy się wszyscy, aby wyruszyć na Rondo Dmowskiego, odmawiając po drodze Różaniec Święty, prowadzony przez Księdza Jerzego Gardę, weterana modlitwy różańcowej każdego tygodnia od poniedziałku do piątku pod Sejmem pod głównym hasłem: ,, Polska Królestwem Jezusa i Maryi '', jak i innymi, ważnymi postulatami. Serdecznie zapraszamy, ale po 7 stycznia, gdyż teraz przerwę mają ze względu obowiązków duszpasterskich Księdza Jerzego.
I wyruszyliśmy. A, jeszcze wspomnę, że pod Sejmem był również Grzegorz Braun i Włodzimierz Skalik z Pobudką, doktor Stanisław Krajski, zaś jego syna, pana Michała spotkałem już na samym Rondzie Dmowskiego. I, co piękne, stawił się również były minister środowiska Jan Szyszko, któregośmy wypatrzyli i na zdjęciu uwiecznili!
Z kolei o 13:15 rozpocząć się miał Różaniec Święty dla mężczyzn, w którą to akcję włączyli się Księża i Wojciech Cejrowski. Jak tam było, niestety nie wiemy, lecz z przyjemnością wspominamy i tę inicjatywę.
Nie da się w pełni opisać, jak człowiek czuje się, idąc, choć w ściśniętym, to jednak tłumie Polaków ze sztandarami, figurami, obrazami, banerami i flagami, nie tylko naszymi, polskimi, lecz i innych krajów Polonii i obcokrajowców. Wokół przyjazna atmosfera (czasem z przekleństwami, no cóż), u nas, gdyż szliśmy z rycerstwem Chrystusa Króla, ciągle pobrzmiewa modlitwa, pieśni, a obok także pieśni patriotyczne (choć i w ,, naszym szeregu '' były takowe). Raz wszyscy zaśpiewali też mą ulubioną pieśń: ,, Z dawna Polski Tyś Królową ''. Tego nie da się opowiedzieć. Tam po prostu trzeba być. A byliśmy już drugi raz wraz z Norbertem Polakiem, Grzegorzem Ziobro, panią Haliną Łabądź (która dodatkowo chyba złamała nogę i musi miesiąc leżeć w domu, oddając jednak to wszystko pokornie Bogu Trójjedynemu przez Niepokalane Ręce Najświętszej Maryi Panny w intencji nawrócenia Polaków), doktorem Zygmuntem Hazuką i innymi.
Na samym koncercie było już tylko 6000 osób, może przez te race, które, choć nie są raczej niebezpieczne, to jednak nie są przyjemne. Ale żeby atakować Marsz tylko z tego powodu, jak czyni to wielu polityków, mediów i celebrytów, to jest po prostu śmieszne... Na prawdę i sprawiedliwość (żeby było jasne - absolutnie nie chodzi mi o PiS, hehe) są niewrażliwi, ale na jakieś race to już tak...
Omawiając jednak przebieg sprawy, należy w końcu przejść do skutków i oceny sytuacji. A zatem: Czy Prawu i Sprawiedliwości cała ta gierka i, uznajmy, ,, wspólne '' maszerowanie z narodowcami było opłacalne, pomogło w wynikach wyborczych? Z jednej strony wiele osób znanych i aktywnych medialnie po stronie narodowców informowało o wszystkich skandalicznych akcjach wymierzonych w Marsz Niepodległości, jak i przekłamaniach i kłamliwych oskarżeniach. Z drugiej, ta propaganda różnych mediów, mówiących o rzekomej jedności Narodu zrobiła swoje. Jedność może bowiem bazować jedynie na prawdzie, a nie na pół-prawdzie i jej wykorzystywaniu tylko do własnych korzyści. Własna korzyść może bowiem się realizować jedynie w harmonijnej korzyści dla wszystkich, która zapoczątkowana i zwieńczona jest w Bogu, jak i najlepiej w Nim realizowana. To taki wątek filozoficzno-teologiczny na boku. Trzeba bowiem jeszcze zaznaczyć, że jeśli chodzi o wizerunek za granicą, to PiS przeliczyło się, gdyż ostatecznie uznano, że rząd maszeruje z faszystami. A zatem i rząd jest faszystowski. Taki generalnie był przekaz zagranicą.
Media nie miały się też do czego doczepić. Wcześniej zapowiadany przyjazd nacjonalistów ukraińskich z jakiejś tam grupy został odwołany, Obywatele RP i KOD-owcy nie zdołali zaś Marszu sprowokować ani powstrzymać, z wyjątkiem chyba jednego incydentu, który szybko opanowali strażnicy MN (tak nie zauważani w ,, mainstreamie '' przy omawianiu względów bezpieczeństwa). Uczepili się tylko rac, tworząc ich mityczny obraz szkodliwości oraz przyjazdu jakiejś ponoć faszystowskiej grupy Forza Nuova z Włoch, na zaproszenie jednego ze środowisk narodowych. Ale jak nic nie zrobili ci ,, straszni faszyści '' na Marszu, to o co chodzi? Jak se ktoś chce kogoś zaprosić, to niech se zaprasza, byleby nie było gorszących transparentów, a o czymś takim nie słyszałem.
Jeśli zaś o chodzi o spalenie flagi unii jewropejskiej (oh, sama słodycz napływa przy wymawianiu tych słów), powiem tak: jestem za oczywiście (tak, oczywiście, gdyż jestem przeciw socjalistycznej strukturze przesiąkniętej biurokracją, która... a, zresztą, już tyle razy pisałem, wiadomo, o co chodzi), natomiast jestem przeciwny paleniu jej w tłumie ze względów na możliwość rozproszenia ognia. Chyba, że spalono by ją uroczyście, w jakimś wydzielonym miejscu, hehe. Już widzę oburzenie...
I na końcu nie poszliśmy na koncert z powodu opisanego wyżej w artykule, czyli z powodu nieprzyjemnych rac, choć i zmęczenia jednej, starszej osoby tworzącej z nami wspólny szereg, a właściwie już klin pozostały z tego szeregu, hehe. Inni po prostu wcześniej wrócili. Gdy wracaliśmy, spotkaliśmy Fundację Pro-prawo do życia idącą na końcu Marszu i ludzi z Instytutu imienia Księdza Piotra Skargi zorganizowanych między innymi pod banerem ,, Polska katolicka nie laicka '' - czyli na koniec spotkanie z naszymi przyjaciółmi z Krakowa, Warszawy i nie tylko. Ale to jeszcze nie jest koniec!
Gdy wracaliśmy, nie mogliśmy znaleźć toalety, na przykład w jakimś otwartym jeszcze lokalu. Po drodze zobaczyliśmy kończącą mobilizację grupę Pobudki pod przewodnictwem pana Grzegorza Brauna. Były ostatnie komunikaty, krótka przemowa, modlitwa i końcowa wypowiedź, a także wspólne zdjęcie, do którego się dołączyliśmy wraz z naszym obrazem. A później znowu ludzie zamęczali pana Grzegorza pytaniami - tak, ten człowiek jest rozchwytywany i bardzo serdeczny, choć czasem już zmęczony, hehe. Podczas przemowy któryś z pobudkowiczów albo ktoś z nimi zaznajomiony nagle zaczął skandować: ,, Grzegorz Braun królem Polski! '', pan Grzegorz zaś zaprzeczył: ,, Nie, nie, Jezus Chrystus Królem Polski. '' Ten nie przestawał i wówczas inicjator Pobudki (pan Grzegorz) rzekł: ,, Proszę uciszyć tego Pana... ''. A nasza starsza przyjaciółka rzekła do nas: ,, To jest człowiek prawdziwie pokorny ''.
Idąc dalej, zawinęliśmy w końcu do baru, gdzie spotkała się z człowiekiem, który... Okazał się pochodzić z tej samej miejscowości, a jego dziewczyna jest krewną naszej kochanej pani Mirosławy. Niezwykłe! Później zaś, szukając połączenia, bowiem taksówka najwcześniej przybyłaby za pół godziny (tak mi oświadczyła Pani w telefonie), gdyż były korki na Pradze, postanowiliśmy iść dalej i szukać znanego nam połączenia autobusowego lub tramwajowego. I po drodze spotkaliśmy... legendę, Księdza Stanisława Małkowskiego! Cóż za zaszczyt! I chwilę z nim porozmawialiśmy, a on nam, jak jaki anioł, poradził w sprawie trasy, którą dostaniemy się na Mszę Świętą, choć na tradycyjną jużbyśmy nie mogli zdążyć, gdyż była o 20:00 gdzieś na Placu Teatralnym (teraz nie pamiętam numeru). Chcieliśmy zatem pojechać na 21:00 do kościoła, gdzie znajduje się obok grób Błogosławionego Męczennika Księdza Jerzego Popiełuszki, którego przecie... Ksiądz Małkowski był przyjacielem. To nie mógł być przypadek, a podarunek od Księdza Jerzego. I udało się. Co prawda, musieliśmy poczekać na zakończenie koncertu w kościele i to z klaskaniem (co jest zabronione, o czym mówiła mistyczka Leokadia Wójcik). Jednak, mimo wszystko, zdążyliśmy, mając nawet łaskę modlitwy przy grobie wielkiego kapłana i patrioty.
Jak będzie w przyszłości z Marszem Niepodległości? Raczej się wybierzemy. Oby tylko nasi wrogowie nie zdołali zablokować tego wspaniałego wydarzenia, a tym bardziej oby nasi fałszywi przyjaciele nie przejęli tego wielkiego, narodowego dorobku.
Krótko podsumowując: Nadzieja w Narodzie jest, aliści czy będziemy maksymalistami, aby do końca oddać się i zawierzyć Chrystusowi Królowi Polski i świata całego?
PS: A już wkrótce fotorelacja.