Open top menu

Polecany post

ZAPROSZENIE: Nareszcie! Mamy nowy portal! - Redakcja Isidorium

   Viva Cristo Rey!    Drodzy Czytelnicy, Słuchacze i Widzowie portalu Isidorium. Nadszedł czas przez nas i przez Państwa wymarzony - będ...


   Do historii weszły nowe technologie, nazwane nowymi mediami. Media nie tylko zimne, ale i gorące. Umożliwiające szybkie komentowanie i natychmiastowe reakcje. Media, które upraszczają drogę publikowania materiałów, własnych przemyśleń, pozwalają na tworzenie osobnego świata. To istny przełom? Cóż, możemy dywagować, czy wcześniejsze media nie spełniały podobnych funkcji, choć w ograniczonym zakresie. Trzeba nam jednak pomówić o innej sprawie. O danych, które udostępniamy coraz chętniej...
Nie chcę tutaj przeprowadzać analizy szczegółowej, na podstawie i w omówieniu poszczególnych opcji, możliwości określonych komunikatorów. Owszem, podam pewne konkrety, lecz one będą jedynie służyły ogólnej refleksji, postrzeganiu prywatności kiedyś, a dzisiaj. Skorzystam też ze statystyk, aby ukazać sprawę w przeglądzie społecznym. Chciałbym także zanalizować przyczyny nadmiernego ujawniania danych, jak i też podać pewne propozycje rozwiązań. Zapewne, będą one nieco zaskakujące, gdyż nie odnoszące się, jak już mówiłem, do szczegółów komunikatorów, ich funkcji technicznych, ale do pewnych zasad, zachowań, nawyków.

Pewne przemiany
Nie posiadam wystarczających kompetencji, aby zanalizować rozumienie prywatności w poprzednich okresach historii, jakkolwiek, niewątpliwie, byłaby to lektura niezwykle zajmująca. Zachodzące przemiany psychologiczne, socjologiczne, a przecież i filozoficzne, dotyczące stylu życia.
Stąd pozwolę sobie ograniczyć się jedynie do analizy tego, co tracimy na przestrzeni lat. Zmiany następują bowiem w zawrotnym tempie. Wraz ze zmianami technicznymi, zmieniają się nie tylko zachowania, ale i nawet sam sposób myślenia. Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że skrócenie tej analizy do 20 lat, czyli tylu, ile przeżyliśmy i stwierdzenie na podstawie tego przekonywających spostrzeżeń jest rzeczą przesadną. Niestety - skala i głębokość zachodzących procesów nie pozwala nam równocześnie stwierdzić, że nie dokonała i nie dokonuje się w pewnym sensie rewolucja.
Gdy mieliśmy jeszcze 6 lat, komputery nie były tak upowszechnione, jak dla dzisiejszych sześciolatków. Ba, nie tylko komputery, ale: tablety, komórki, laptopy, palmtopy, telewizory z możliwościami internetowymi i tak dalej...
Choć jesteśmy wyrozumiali, gdy słyszymy od starszych osób, że nie potrafią posługiwać się nowoczesną elektroniką, jeszcze jesteśmy w stanie to zrozumieć. Jednakże wobec osób tylko trochę starszych od nas i równych nam wiekiem nie spodziewamy się... braku tej umiejętności. Jest to dla nas wręcz pewnego rodzaju ,, szok poznawczy '', gdyby taka sytuacja miała miejsce. Dziś nikt nie wyobraża sobie życia bez nie tylko maszyn, ale i interaktywności, ,, bycia w sieci ''.
Niegdyś, w czasach zwanych prehistorycznymi, ludzie kontaktowali się ze sobą bezpośrednio. Dzisiaj jest to usługa luksusowa.
Niegdyś, w czasach zwanych prehistorycznymi, ludzie znali własnych sąsiadów i spotykali się z nimi na miłej pogawędce. Dzisiaj uciekamy wzrokiem przed człowiekiem mieszkającym obok nas.
Niegdyś, w czasach zwanych prehistorycznymi, ludzie swe poufne sprawy załatwiali w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Dzisiaj robimy zwierzenia przed całym światem, aby ktoś nas wysłuchał. Aby wysłuchał nas cały świat, gdy nie może bliska osoba, siedząca tuż obok z twarzą wpatrzoną w ekran komórki czy komputera...

Statystyki
Przyznam, że choć widzę po samym sobie uleganie ,, przyssawaniu się do hiperinteraktywności '', to nie godzę się na ten proces. Stąd lubię szukać przyczyn takiego stanu rzeczy, aby spróbować znaleźć źródła kryzysu i lepiej zrozumieć naturę i wynikające z niej procesy.
Warto dlatego odnieść się do tego, co ważne dla wielu ludzi. Czyli tego, jak właśnie ludzie postrzegają sprawę i jak zachowują się na co dzień. Wykorzystajmy ku temu kilka danych, aby poznać ludzką psychikę od strony praktyki.
Najpierw zajrzyjmy do krótkiego artykułu z isidorium.blogspot.com , pt. ,, Raport internetowy: 75 proc. rodziców i 41 proc. nastolatków nie zostaje wysłuchana '' i zapoznajmy się z jego fragmentem, dostarczającym nam pewnych danych:
,, Stała publicystka ,, Przymierza z Maryją ", Bogna Białecka podała najnowsze wyniki raportu ,, Nastolatki 3.0 ", przeprowadzonego przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową (NASK). Zgodnie z raportem, opublikowanym w grudniu Anno Domini 2016, 31,3% polskiej młodzieży korzysta z Internetu przynajmniej przez 5 godzin.
Z kolei portal ,, Common Sense Media ", doradzający rodzicom, przeprowadził własne badania, w których z kolei wykazano, że 75% rodziców i 41% nastolatków nie czuje się wysłuchana z powodu akuratnego korzystania rozmówcy z urządzenia elektronicznego. ''
Możemy stąd wyciągnąć dwa wnioski. Przestrzeń wirtualną traktujemy coraz bardziej jako naszą drugą rzeczywistość. Drugi wniosek jest taki, że nie mamy ze sobą kontaktu. Nie przekazujemy sobie informacji bezpośrednio. Dlaczego? O tym w późniejszej części.
Zajrzyjmy jeszcze do innych statystyk. Tym razem odnoszą się one już nie do przyczyn, a do świadomości i reakcji na kradzież danych.
Fundacja Wiedza To Bezpieczeństwo przeprowadziła Anno Domini 2017 ankietę wśród internautów.
Wynika z niej, że Polacy ogólnie są w miarę świadomi sprawy ochrony danych osobowych, ale wielu po prostu nie wie, jak je chronić. Natomiast aż 90% osób aktywnych zawodowo czuje potrzebę szkoleń z tego zakresu.
Inną informacją, którą dostarcza nam badanie Fundacji jest doświadczenie z kradzieżą bądź jej nie doświadczenie w opinii respondentów. Pytanie bowiem brzmiało: ,, Czy kiedykolwiek naruszono Twoje prawo do ochrony danych osobowych? '' I tutaj 33% odpowiedziało, że tak, 43%, że nie, a 24%, że nie wie. Atoli tylko co dziesiąty respondent ogółem zgłosił fakt naruszenia prawa do zachowania danych osobowych. I co ciekawe, Fundacja stwierdza, że to nie jest wynikiem braku świadomości, gdyż, jak już mówiliśmy, pewna świadomość wśród Polaków występuje. Jest to skutek po prostu tego, że Polacy nie czują, że to ma sens. Można na tej podstawie wyłonić dwie hipotezy. Pierwsza - Polacy nie wierzą w skuteczność zablokowania przesyłu informacji o nich we współczesnym, tak interaktywnym świecie. Druga hipoteza - Polacy nie chcą tego zgłaszać, gdyż sami musieliby zmienić własne nawyki. Po prostu nie przejmują się ujawnianiem swoich danych, a nawet mają jakby odgórny przymus do ich ujawniania, inaczej, jak głosi dzisiejsze powiedzenie, ,, jak Cię nie ma w internecie, to nie istniejesz ''. I na potwierdzenie przynajmniej tej pierwszej hipotezy okazuje się, że nawet wśród osób zajmujących się w firmach i instytucjach ochroną danych i ich bezpieczeństwem 32% również nie wierzy w sens zgłaszania naruszeń. Oczywiście, obecne przepisy wynikające z wejścia Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (czyli RODO) nakazują zgłoszenie ewentualnego przecieku. Zatem, czy tego będziemy chcieli, czy nie, to lepiej to zgłosić, przynajmniej w przypadku dużych podmiotów, osób prawnych. Inaczej ,, poleci nam po kieszonce ''...

Przyczyny
Przytoczę fragment artykułu pt. ,, O niebezpieczeństwie świata gier '' z portalu zwanego Isidorium. Jest on tak naprawdę korespondencją między człowiekiem uzależnionym niegdyś od grania na komputerze, a ojcem zatroskanym o swoje dziecko. Ów autor artykułu radzi: ,, Bowiem granie na komputerze zezwala człowiekowi na kontrolowanie występującego tam świata, przez co czuje się on spełniony i nie potrzebuje działać w świecie rzeczywistym, walczyć o konkretne wartości, skoro i tak ma pod dostatkiem różnorakie możliwości w świecie wirtualnym i gdzie występują także określone cele [...] ''. Ktoś mógłby uznać, że tematyka gier niewiele wiąże się z problemem udostępniania naszych danych. Przyglądając się jednak powyższym słowom można dostrzec przyczyny tego, dlaczego tak łatwo udostępniamy nasze dane. Możemy wysnuć dwa wnioski. Pierwszy - świat wirtualny jest wręcz naszą drugą rzeczywistością, a więc czujemy się w nim bezpiecznie. Wynika to z poczucia kontroli. Drugi wniosek - za zaangażowanie się w ,, określone cele '' uzyskujemy większy dostęp do usług. Krótko podsumowując: jesteśmy bezpieczni i mamy do tego korzyści. ,, Dawać i nie umierać! '' - w taki oto sposób można sparafrazować słynne powiedzenie. A co dawać? Oczywiście nasze dane, ,, aby komputer i aplikacja lepiej się z nami zapoznała ''. Zapominamy jednak, że internet nie ma uczuć, a osoby, których nie znasz, wcale nie muszą mieć dobrych zamiarów. W kontakcie bezpośrednim można drugą osobę wyczuć. Tutaj zapominamy, że oprócz naszego przekazu do całego świata, całemu światu udostępniamy również wszelkie informacje. A przede wszystkim osobom, którym może zależeć tylko na zysku. Skoro zaś na zysku, to dlaczego jeszcze czegoś nie zaproponować osobie, która już tak bardzo się odsłoniła?
Dlatego też nie możemy wpadać na nasze konto na Facebook'u czy w ogóle do internetu jak jakaś dzika zwierzyna, a nawet gorzej, bowiem zwierzęta mają przynajmniej instynkt samozachowawczy. To tak na poły żartem, na poły poważnie. Musimy po prostu umiejętnie korzystać z oferowanych usług, a nie dawać się naciągać na inne rodzaje dzisiejszych ,, chwilówek ''.

Skrajna, zabawna, acz praktyczna aluzja
Proszę mi wybaczyć, że nie podam szczegółowego opisu poniższej sytuacji. Niemniej, nawet gdyby ów opis nasączony byłby wyobraźnią występującego, to i tak zawierałby ważne przesłanie, elementy dydaktyczne. O czym mowa? O autentycznej kradzieży tożsamości.
W książce pt. ,, George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata '' niemieckiego dziennikarza, Andreasa von Rétyiego ma miejsce nie tylko dużo, typowo w dziennikarskim stylu podanych szczegółów, lecz i pewne ważne, acz pomijane wątki historii najnowszej. Sam Rétyi zdaje sobie sprawę, że zapisane przez niego teorie mogą się okazać spiskowymi, niemniej podaje je, ze względu na ich pomijanie w debacie publicznej. Pomijanie to jest o tyle niebezpieczne, że nie stanowi weryfikacji wiadomości podawanych przez media głównego nurtu, można powiedzieć, ,, media oficjalne ''. Stąd zapisał i unaocznił wiele dziwnych powiązań i wydarzeń, które mogą okazać się wcale nie błahymi w swej postaci.
I tutaj pozwolą Państwo na moją pewną niedokładność, która może jednakowoż być usprawiedliwiona jako ,, ars poetica '' Arystotelesa, rządząca się swoimi prawami. Niemniej, ogólne przesłanie opowieści miało jak najbardziej miejsce w rzeczywistości.
Znamy prężnie działające organizacje pozarządowe. Korzystamy z mediów docierających na niemal każdy kraniec świata. Zastanawiamy się nad posunięciami politycznymi rządów. Zapominamy jednak, że każdy ,, z wielkich tego świata '' może wykorzystać do swoich interesów źródła bez zgody ich autorów. Może przekręcić słowa. Może nawet ukraść z pozoru niegroźne... zdjęcie.
Na świecie rozprawiano właśnie o ofierze dyktatorskich rządów jednego z krajów. Media stwierdziły, że dzięki jej odważnemu świadectwu cały świat dowie się o zbrodniach i niehumanitarnym traktowaniu ludzi w pewnym zakątku naszej planety. To miało skłonić rządy innych państw do natychmiastowej i nie małej w skutkach ,, akcji ratunkowej ''.
Nasza bohaterka opisywała okrutne prześladowania, tortury, chamskie postępowanie żołnierzy pewnego kraju. Wielu było poruszonych i wstrząśniętych. Nie mogli uwierzyć, że jeszcze istnieją tak totalitarne ustroje...
Pewnego dnia w jednej ze światowych redakcji zadzwonił telefon. Każdy był jednak zajęty - jedni byli na poligonie wojskowym w Syrii, inni ratowali dzieci zaczadzone bronią chemiczną, a innym po prostu się nie chciało, a czas pracy jak zawsze wykorzystywali na... wyjście do najbliższej pączkarni. Szybka notka i mamy artykuł. W końcu, zdenerwowany dyrektor, który miał się właśnie spotkać z szefem jednego z portali społecznościowych, aby podpatrzeć, czy oby jakaś gwiazda nie opublikowała nagich zdjęć na Facebook'u, które można zamieścić w czołówce informacyjnej stacji telewizyjnej, odebrał telefon. Zadzwoniła jakaś histeryczka, która twierdziła, że pewna bohaterka trudnych wydarzeń nie jest wcale tą bohaterką, tylko że się za nią podaje. Zdenerwowany dyrektor nie chciał tego słuchać, ale pod naciskiem tego, zapewne, moherowego kapelusza, umówił się na spotkanie. Wyniki oglądalności nie mogą pójść w dół, ale lepiej uciszyć kobietę, która mogłaby zmiejszyć zaufanie do jego medialnej kompanii.
Następnego dnia dyrektor świetnie się bawił. Właśnie przeglądał instagramowy profil swoich sąsiadów. Mężczyźni pokazywali zeszłonocną hulankę. Instamatki zaś wstawiały zdjęcia swoich pociech i ich szczęśliwe skany dokumentów z ostatniej wizyty lekarskiej.
- Nareszcie - pomyślał dyrektor. Będzie można zaszantażować Kowalskiego co do działki, a Nowakową naciągnąć na ,, produkty konieczne dla ochrony zdrowia Twojego dziecka ''.
Nikt nie wiedział na co dzień o nadużyciach koncernu medialnego i z jakimi Zuckerbergami tego świata spotyka się wierchuszka. Wszystko szło w najlepsze, a czerwona kreska oglądalności pięła się wysoko aż pod samo niebo.
W końcu, późnym popołudniem, sekretarka, która właśnie weszła do gabinetu dyrektora, oznajmiła, że przyszła jakaś pani. Powiedziała, że na twarzy nieznajomego gościa jawił się złowieszczy gniew, a w oczach wzburzenie niczym wielkiego, choć czystego oceanu.
- Nie martwcie się, załatwię to - odrzekł krótko dyrektor i zagłębił się w niemiecki tabloid, a po całym pokoju rozlewał się niesamowity aromat indyjskiej kawy.
Wtem błogi nastrój samego południa przerwał niczym w westernie dźwięk skrzypiących drzwi, a do centrum medialnego imperium weszła kobieta o tej samej twarzy, co widniejąca na amerykańskim portalu ofiara ,, masakrycznych prześladowań ''... A błogi aromat kawy zamienił się w iskrzący pożar na sali sądowej i na profilach alternatywnych blogerów...

Wniosek
Co prawda, moje podsumowanie nie będzie się odnosiło tak mocno do przedstawionych wyżej faktów i ich interpretacji, niemniej, chciałbym spostrzec dwie rzeczy i ukazać dwie drogi. Do nas należy, którą z nich wybierzemy.
Pierwszym kierunkiem jest nie tyle bezpieczeństwo, ile spokój od reklam. Twierdzę bowiem, że w dzisiejszym świecie nie jesteśmy w stanie uchronić swojej tożsamości. Służby różnych krajów posiadają tak potężne narzędzia inwigilacji i tak potężne wpływy, a w każdej chwili mogą zastraszyć wystarczająco ,, twórców internetu '', jak i zwerbować wynalazców najnowszych technologii, iż nie możemy czuć się bezpieczni. Nie możemy spodziewać się tego, że zostawią nas w spokoju, nawet, jeśli nie korzystamy z internetu. Nie korzystanie bowiem z nowych mediów pozwala nam tylko na... brak spamu w skrzynce pocztowej. Oczywiście, dzięki ograniczaniu swoich wypowiedzi i nie ujawnianiu zdjęć rodzinnych i innych danych, możemy zachować więcej zdrowia psychicznego. Kiedyś jednak i tak będziemy zmuszeni do zmierzenia się z maską ukrytego, acz coraz bardziej przyzwyczajającego nas do siebie, nowego i to globalnego totalitaryzmu.
Drugi kierunek, styl życia przejawia się w ujawnianiu wszystkiego. Pokazywaniu każdego aspektu swego życia. Odważnym wypowiadaniu myśli na forach internetowych i w prywatnych czatach czy mailach. W ten sposób więcej osób będzie mogło nas załatwić, chyba, że sami będziemy potrafili zakryć naszą tożsamość i przepłynąć na jakiejś kosmicznej desce 100 mil groźnych wód Oceanu Atlantyckiego, niczym filmowy James Bond. Co prawda, wystarczy nawet, że będziemy tworzyli pewną iluzję, podawali fałszywe informacje lub po prostu lansowali się w internecie. Wszak - prędzej czy później i tak nas dopadną. Jeśli nie zazdrośni dyrektorzy morderczych firm farmaceutycznych, to dbająca o żywotne soki obywatela państwowa skarbówka...
Wydaje się przeto, że chronienie dzisiaj swojej prywatności nie jest możliwe. Ba, nawet oddzielanie prywatności od życia publicznego. Wszystko się miesza. Firmy to zaś wykorzystują, aby nam ,, dogodzić ''. Tak, dogodzić. Obyć z ciężaru niepotrzebnych monet w kieszeni lub bankowych zer nie do policzenia (przecież, jak będzie mniej zer na koncie, to nie dostaniemy groźnej odmiany jakiegoś nowego wirusa... zeza, nieprawdaż?).
Stąd, proponowałbym nie tyle konkretne rozwiązania, gdyż tutaj każdy mógłby wybrać indywidualnie. Chciałbym podać pewne zasady, którymi warto się kierować.
Można korzystać z nowych mediów, ale tylko do celów służbowych. Ktoś by powiedział, że to zbyt radykalne. Jak bowiem umówić się ze znajomymi na spotkanie? Otóż można to uczynić bezpośrednio. Albo można napisać, że spotkamy się w pewnym miejscu o pewnej godzinie, ale bez podawania konkretnych celów podróży. Oprócz tego, że nie wcisną nam ofert okolicznych restauracji do naszej wyszukiwarki, będziemy mogli nasycić się twórczością bezpośrednich spotkań z najbliższymi.
Innym pomysłem jest zbudowanie własnego centrum spotkań. Najlepiej na wsi, a jak nie, to w jakiejś ładnej okolicy. Obok hodować ogródek. Tym samym tylko my będziemy wiedzieli, jak spędzamy czas i z czym, a nie że ,, śniadanie z Delmą ''.
Trzeci punkt. Nabyć odwagi. Nie bójmy się własnych opinii, bo ,, co będą mówili na ucho, rozgłoszą na dachach ''. Taki już jest ten świat. Baczmy tylko na to, by nie ujawniać informacji i tym samym nie publikować tożsamości kogoś, kto nie chciałby się widzieć na... czołówce jednego ze światowych portali.


Tekst na zaliczenie pewnego przedmiotu na studiach.
Different Themes
Informacje o autorze postu:

Więcej informacji wkrótce...

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// łucznik Izydor - redaktor naczelny Isidorium:

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Maciej Maleszyk, szef Krucjaty Młodych:

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Halina Łabądź - redaktor Isidorium:

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Valdis Grinsteins - Wenezuelczyk hiszpańsko-łotewskiego pochodzenia, członek międzynarodowego Stowarzyszenia Tradition, Family and Property (Tradycji, Rodziny i Własności), doradca Instytutu imienia Księdza Piotra Skargi z ramienia TFP i redaktor Polonia Christiana i PCh24.pl:

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Krystian Kratiuk - redaktor naczelny PCh24.pl, redaktor Polonia Christiana i PChTV:

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Arkadiusz Stelmach - wiceprezes Instytutu imienia Księdza Piotra Skargi:

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Marek Garncarczyk - rzecznik prasowy MPK

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Jan Doerre - drużynowy, członek Rady Naczelnej Harcerstwa Rzeczypospolitej Polskiej, syn byłego redaktora naczelnego portalu PCh24.pl, historyka, pana Piotra Doerre

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Jędrzej Stępkowski - członek Instytutu imienia Księdza Piotra Skargi

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Michał Wawer - skarbnik Ruchu Narodowego, członek zarządu głównego RN

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Krzysztof Monticelli - zaangażowany w działalność Ligi Polskich Rodzin i Ruchu Narodowego, pasjonat historii i sztuki

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Włodzimierz Skalik - prezes Aeroklubu Polskiego, mistrz świata w lataniu precyzyjnym, były radny sejmiku śląskiego. Obecnie kieruje ruchem społecznym ,, Pobudka '' założonym przez Grzegorza Brauna.

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
/// Dariusz Strzelczyk - szef koła Ruchu Narodowego w Austrii

Współpracujemy

Współpracujemy
Wspólnota Dzieci Bożych