Jedno
z lewicowych mediów opublikowało przykładową formę listu do
dyrekcji szkół, jaką mogą wystosować rodzice w sprawie zajęć
religii. Według autorki artykułu, Agaty Diduszko-Zyglewskiej
nagminnym problemem jest zły układ lekcji i presja ze strony
placówek oświaty i Kościoła Katolickiego, które zmuszają dzieci
do wykluczenia społecznego za pomocą stawiania zajęć z religii w
środku dnia szkolnego.
Dalej
Agata Diduszko-Zyglewska powołuje się na wybrane przepisy polskiego
prawa. Mówi również o wielkiej dyskryminacji z powodu
chrześcijańśkich symboli w szkołach.
-
Według art. 53 pkt. 4 Konstytucji, o ile religia może być
przedmiotem nauczania w szkole, to nauczanie jej nie może naruszać
wolności sumienia i religii innych osób – tymczasem w naszej
szkole od kilku lat narasta przemoc symboliczna wobec niekatolików:
w każdej klasie, a nawet w stołówce, wisi krzyż. -
twierdzi autorka artykułu.
Diduszko-Zyglewska
pisze o narastającym ostracyzmie społecznym. Według niej mamy już
do czynienia z przemocą ideologiczną.
-
Tymczasem katecheza umieszczona w środku lekcji stanowi – w
szczególności wobec młodszych dzieci – próbę takiego
zmuszania, ponieważ uczeń z (własnego lub rodziców) lęku przed
ostracyzmem uczestniczy w tych zajęciach często wbrew swojej woli –
uważa.
Zgodnie
z interpretacją autorki, takie układ lekcji sprzeciwia się
wspólnotowemu charakterowi nauczania. Nie zauważa jednak,
rozpatrując kwestię od strony indywidualistycznej, że każdy ma
prawo do indywidualnego wyboru, zwłaszcza, jeśli taką decyzję
podejmuje większość społeczeństwa. Poza tym, wspólnotowość
nie może zabraniać praktyk religijnych, tym bardziej, że często
to one są podstawą tożsamości grupy.
Następnie
autorka informuje, że list wysłała już 1 września do dyrekcji
szkoły, gdzie uczęszcza jej dziecko. Dyrekcja odpowiedziała, że
nie jest w stanie zmienić planu lekcji.
-
Wiem, że w niektórych szkołach równe traktowanie wszystkich
uczniów i uczennic się udaje i zajęcia dodatkowe wpisuje się do
planu po zajęciach obowiązkowych, a nie w ich trakcie. Pod moim
listem podpisały się jeszcze dwie matki z naszej klasy. Pozostali
rodzice milczeli – to nie ich problem – skarży się lewicowa
publicystka.
Wiadomo
jednak, że nie zawsze jest możliwe idealne ułożenie planu lekcji.
Wpływ na to mają różne czynniki, między innymi choroby
pracowników, praca nauczycieli w innej szkole lub instytucji, jedna
sala gimnastyczna i związane z tym przesuwanie klas na odpowiednie
godziny czy liczba uczniów w poszczególnych grupach, decydująca o
braku możliwości przeniesienia dziecka do innych. Ponadto, takie
sprawy konsultowane są na zebraniach rodziców. Jeżeli natomiast na
całą szkołę pojawiają się trzy osoby, które domagają się
zmiany systemu edukacji w danej placówce, to nie można kierować
się czynnikiem (niedemokratycznego zresztą) szantażu mniejszości.
Autorka
twierdzi także, że podczas tzw.
,,okienek”
nie
wiadomo, kto
odpowiada za bezpieczeństwo podopiecznych. Jednak praktyka wśród
wychowawców klas jest taka, że zazwyczaj dzieci nieuczęszczające
na zajęcia z religii pożytecznie spędzają czas w bibliotece.
Dziwi w tym względzie oburzenie lewicy, która zawsze tak bardzo
popiera ,,niezależny
świat nauki”.
Jeżeli natomiast biblioteka jest tymczasowo zamknięta ze względu
na reorganizację lub remont, wówczas dziecko kieruje się albo do
świetlicy albo do swojej klasy, gdzie odbywają się zajęcia z
religii. Dziecko nie jest nauczane przez katechetę, nauczyciel
bowiem sprawdza tylko obecność i ma je pod swoją pieczą. Dziecko
takie, prócz indywidualnego spędzenia czasu, i to wśród kolegów
i koleżanek, może wówczas zapoznać się także z poglądami
innych członków jego społeczności, spełniając tym samym
lewicowy postulat kryterium tolerancyjności.
Jako
problem przedstawione jest tu też rozpoczynanie roku szkolnego od
Mszy Świętej, a lokalna parafia traktuje elektroniczny
dziennik jak własną tablicę ogłoszeniową – za zgodą dyrekcji
szkoły.
Po
pierwsze – oczywistym jest to, że niewierzący nie przychodzą na
Msze Święte, tylko ci, którzy wierzą i chcą. Po drugie – skąd
informacje o rzekomym wykorzystywaniu dziennika elektronicznego i to
za zgodą dyrekcji szkoły jako własnej tablicy ogłoszeń? Od
duchownych i katechetów podawane są jedynie informacje związane z
uroczyściami szkolnymi zaplanowanymi przez szkołę. A w czasie
rekolekcji zarówno dzieci jak i nauczyciele korzystają z czasu
wolnego od zajęć szkolnych, co pozwala nie tylko odpocząć, ale i
zintegrować się członkom danej wspólnoty szkolnej.
Autorka
odmawia też katechetom prawa do zasiadania w radzie pedagogicznej,
mimo ich często większego, praktycznego doświadczenia związanego
z pomocą w życiowych rozterkach swoich podopiecznych. Nie ma tu
względu także ten sam kurs pedagogiczny, zaliczany przez wszystkich
chcących zdobyć uprawnienia do nauczania w szkołach.
Diduszko-Zyglewska
twierdzi również, że po otwarciu podręcznika do „wychowania
do życia w rodzinie” zapoznają się ze zdziwieniem z
fundamentalistyczną wersją „nauki” katolickiej, która z nauką
nie ma nic wspólnego. Jeżeli publicystka uważa zdrową naukę
katolicką za przejaw fundamentalizmu, to jest w błędzie. Kościół
Katolicki opiera się bowiem w swym nauczaniu nie tylko na logicznym
(udowadnialnym nawet na drodze rozumowej) istnieniu sfery
nadprzyrodzonej, lecz i na prawie naturalnym, wbrew ideologicznym
zakusom świata lewicowej nauki i postępu prezentowanego między
innymi przez „gender studies”.
Według
redaktorki lewicowego portalu, dotychczasowy status quo wprowadza
między dziećmi podziały, na które w kontekście zarówno
polskiej teraźniejszości, jak i historii nie powinno być miejsca w
szkole. W polskiej szkole dobrze i bezpiecznie powinny czuć się
wszystkie dzieci, a nie tylko te związane z konkretną opcją
religijną. Widać tu jednak edukacyjne braki. Wiemy bowiem, jak
skończyła się nadmierna tolerancja ze strony polskiego państwa,
będącego wcześniej wiernym Stolicy Apostolskiej. Wpływ nauk Lutra
i innych renesansowych „znawców Boga i uczonych w Piśmie”
doprowadził właśnie do podziałów wśród polskiego społeczeństwa
i o mało nie przyczynił się do upadku pod wpływem najazdu
protestanckiej Szwecji i zdrady części szlachty, ataków
muzułmańskiego Chanatu Krymskiego i zagrożenia ze strony Imperium
Osmańskiego, jak i walki o ziemie z prawosławnym wielkim księstwem
moskiewskim. Przed podobną lekkomyślnością w ,,Kazaniach
Sejmowych" przestrzegał członek Towarzystwa Jezusowego, Sługa
Boży ksiądz Piotr Skarga.
Źródło:
krytykapolityczna.pl i Prawy.pl