Strzelają jak biczem, leją deszczem po rynnie,
Odbijając swe dźwięki, co każdą godzinę,
Wystukuje rytm szalonego życia
Spuszczają worek, rzucają toporem,
chcą zgnieść, odciągnąć z powrotem,
problemy, obowiązki, lecz w złą stronę.
Widząc chaos, widzę nic,
więc już nie chcę dalej tak żyć
i nie muszę już nawet być,
tylko w dal wolnym iść.
Uciekam, gdzie mnie nie dopadnie,
gdzie żadna rzecz, więcej czasu nie skradnie,
a choćbym miał istnieć w swoim świecie marnie,
to chociaż porzuciłbym nareszcie tę męczarnię,
co zgotował ją człowiek, drugiemu człowiekowi.