Strony

Przerażająca pamięć; zabawna sytuacja z muzułmaninem; chcesz dobrze, nie wychodzi dobrze; żarłok z Chicago - Norbert Polak

   Miałem właśnie 3-dniowy urlop wakacyjny. Wcześniej i w trakcie zdarzyło się kilka zabawnych sytuacji, które sobie przypomniałem.

   Niesamowite, jaką pamięć mają niewiasty. Jedna niedawno trafiła na rodzinną pamiątka. Najpierw pewnie było jej miło. Za chwilę mówi do męża i syna: ,, A ja pamiętam, jak 22 lata temu Twój ojciec odsunął się ze zdjęcia... '' - powiedziała obrażona. Cóż za przerażająca pamięć...
   Grałem kiedyś w piłkę nożną. Nagle pewnemu muzułmaninowi coś nie wyszło i krzyknął: ,, O, Jezu ''... Z jednej strony wiadomo, że również, a nawet tym bardziej, Katolicy muszą przestrzegać II Przykazania Bożego: ,, Nie będziesz brał imienia Pana Boga Twego nadaremno ''. I mało kto dzisiaj o tym pamięta. Ciekawe, czy ktoś wie, że nawet Julian Tuwim, używając słów ,, O Rany Boskie '' tym samym bluźnił. Jakże często i jakże wielu dzisiaj wykorzystuje te i podobne wyrazy bez żadnego szacunku, jako taki przerywnik. Mógłbym zacząć tłumaczyć, skąd popularność takich werbalnych działań, ale poprzestanę tylko na tym, że ludzie tak już spowszednieli te Święte słowa, jakby nie były niczym innym, tylko takim dobrze wdzięcznym do sytuacji wyrażaniem się. Na przykład niektóre słowa brzmią na tyle efektownie, że aż się scaliły w jakieś nowe dźwięki: ,, jezussmaria '' (a to przecie od pobożnego wołania naszych przodków podczas jednej z bitew - ,, Jezus Maria! '', o czym pisał Jan Chryzostom Pasek w swoich pamiętnikach, iż chcąc, by nasi nie wołali jakiegoś ,, pana Huhu '', rzekł, by wzywali tych Świętych Imion i to dało im wreszcie siłę, która pozwoliła na przeważenie szali bitwy) czy ,, łomatkobosko '' (a przecie jest tekst pięknej piosenki: ,, Matko Boska, Częstochowska prowadź nas każdego dnia ''). Przykłady pewnie można by i mnożyć. Wracając jednak do wątku wspomnianego na początku akapitu - mimo wszystko, to było dosyć zabawne, że muzułmanin wzywa imienia chrześcijańskiego Boga... Choć, co prawda, Jezus jest u nich traktowany jako jeden z proroków. Aczkolwiek również jako taki prorok, który przyjdzie na końcu czasów rozwalić wszystkie świątynie, cmentarze, nagrobki i inne miejsca katolickiego kultu, udowadniając, że to islam, otrzymawszy ,, objawienie '' 600 lat po Narodzinach Chrystusa jest jedyną, pełną wiarą... Cóż, ostatnio zauważam jedno: Katolików, innych chrześcijan i muzułmanów może ocalić Matka Boża. Ona ocali swoje dzieci od wojennej pożogi i błędów ludzkiej nadgorliwości, sprzeciwiającej się Bożym planom. Proroctwo, tak możemy je nazwać, o nawróceniu muzułmanów przez Mateńkę wygłosił kiedyś Sługa Boży arcybiskup Fulton John Sheen.
   Jadąc na urlop czekałem na tramwaj. Patrzę, a tu pewna pani chce wejść z dzieckiem w wózku po schodach. To, ja chcąc, by drzwi pojazdu nie zamknęły się i energicznie pomagając, biorę wózek od dołu i... przewracam. Dobrze, że dziecko nie wypadło z wózka. W końcu wnieśliśmy na górę. Ale mi było głupio... Później już mnie o to nie poprosili, tylko innego pana... A ja tylko chciałem pomóc... I ta konsternacja, gdy nie wiesz, co o sobie myśleć i pisać.
   I na koniec jeszcze jedna smutna, choć i nieco zabawna refleksja. Jak przyleciałem niegdyś do Chicago na 1,5 miesiąca, mieszkałem u różnych rodzin. I dziwiłem się, dlaczego dają mi tyle jedzenia i ciągle częstują i mówią: ,, A może to, a może tamto ''. Ja, nie śmiąc odmówić nalegającemu gospodarzowi, chętnie przyjmowałem poczęstunek. Później dowiedziałem się od pewnej pani, że mam miano żarłoka w Chicago i że już wszyscy mówią o tym, ile to ja jem... Zacząłem się dziwić, a ona mówi, żebym zawsze zostawiał coś na talerzu, a nie wszystko pożerał. Ja jej mówię, że przepraszam i nie wiedziałem, bo będąc w rosyjskojęzycznym regionie ubogiej Łotwy przez 5 lat z przerwami na wakacje, a później normalnie w Polsce, zawsze mnie uczono, że zjada się wszystko do końca i nie zostawia nic na talerzu, żeby nie marnować jedzenia. Sam ganiłem tych, co marnowali jedzenie, np. w gimnazjum, co uznawałem za młodzieńczą nonszalancję i nie szanowanie darów Bożych oraz nieodpowiedzialność, śmiecenie i wyrzucanie tego, czego brakuje dzieciom w ubogich krajach, np. w Afryce. (Choć tam nie należy dawać im niczego za darmo, a dawać możliwości zbudowania samemu dobrobytu - Afrykańczycy śmieją się, gdy my, zatroskani, staramy się wspomóc ubogich, co wykorzystują. Oni potrzebują takiej pomocy, jaką oferują im chociażby Salezjanie - sami zdobywają zawód kształcąc się w szkołach zakładanych przez zakonników). I tak do dzisiaj mi głupio... No ale cóż - po prostu odmienna sytuacja komunikacyjna, inna kultura, inne wychowanie. Nie osądzam Polonii i nie analizuję kultury amerykańskiej. Po prostu przypomniałem sobie taką różnice i dla przestrogi tą zabawną historią dzielę się z Państwem.